W małym miasteczku żyła sobie wesoła i ciekawska suczka o imieniu Funia. Była łaciata, z dużymi brązowymi plamami na śnieżnobiałej sierści, i zawsze merdała ogonkiem, gdy tylko ktoś do niej podchodził. Każdego dnia wybiegała na dziedziniec, aby bawić się z dziećmi i ganiać za piłką.
Pewnego słonecznego poranka Funia obudziła się wcześniej niż zwykle. Właściciele jeszcze spali, więc postanowiła sama wyruszyć na małą przygodę. „Ach, na pewno zaraz wrócą, więc pójdę tylko na chwilkę!” – pomyślała i cichutko przemknęła się przez uchylone drzwi.
Szła spokojnie uliczką, aż nagle zobaczyła coś błyszczącego na chodniku. To był ogromny balon! Wzbudzony ciekawością piesek postanowił go pogonić. Balon powoli unosił się w stronę pobliskiego lasu, a Funia nie odstępowała nawet na krok.
Lecz gdy balon zatrzymał się na gałęzi starego dębu, Funia zdała sobie sprawę, że znajduje się już daleko od domu i zupełnie nie zna tej okolicy. „Och, co ja teraz zrobię?” – zaszczekała przestraszona, zerkając na otaczający ją gęsty las.
Nagle z pobliskich krzaków wyskoczył mały jeżyk o imieniu Rolo. „Witaj, piesku! Wyglądasz na zagubionego. Czy potrzebujesz pomocy?” – zapytał grzecznie, podchodząc bliżej.
„O tak, Rolo!” – odpowiedziała drżącym głosem Funia. „Chciałam tylko dogonić balon, a teraz nie wiem, jak wrócić do domu.”
Rolo zastanowił się przez chwilę i powiedział: „Bez obaw, Funia. Znam ten las jak własną igiełkę! Pokażę ci drogę powrotną, ale musimy uważać, żeby się nie zgubić.”
Idąc ścieżką, Rolo opowiadał Funi wiele ciekawych historii o mieszkańcach lasu. „Zobacz, tam mieszka sowa o imieniu Hanka. Zawsze opowiada najnowsze nowinki z lasu” – wskazał w stronę wysokiej sosny.
Kiedy doszli do skraju lasu, ujrzeli stamtąd miasto i usłyszeli wołanie. „Funia! Gdzie jesteś?” – zawołały dzieci z podwórka. Funia uradowana zaszczekała w odpowiedzi i pobiegła w ich stronę.
„Rolo, dziękuję za pomoc! Bez ciebie nie trafiłabym do domu,” powiedziała, merdając ogonkiem.
„Nie ma za co, Funia. Zawsze możesz na mnie liczyć!” – powiedział jeżyk i zniknął w gęstwinie, wracając do swojego lasu.
Tak zakończyła się przygoda Funii, która nauczyła się, że choć ciekawość jest dobra, to zawsze warto informować bliskich, gdzie się idzie. Od tego dnia Funia spacerowała tylko pod opieką swoich właścicieli, a jej przygody stały się bezpieczniejsze i jeszcze bardziej fascynujące.