Kotka Lusia i Tajemniczy Wieczór
Wszystko zaczęło się w małym, przytulnym domku na skraju miasta, gdzie mieszkała śliczna, puszysta kotka o imieniu Lusia. Lusia miała wyjątkowo piękne, duże oczy i śnieżnobiałą sierść. Uwielbiała bawić się promieniami słońca wpadającymi przez okno i drzemać na ulubionej, miękkiej poduszce.
Pewnego dnia, gdy zbliżał się wieczór, Lusia poczuła w powietrzu coś nieznanego. To było jak delikatny zapach przygody, który pobudzał jej ciekawość. Postanowiła więc wybrać się na krótki spacer po ogrodzie.
– Dokąd idziesz, Lusia? – zapytała zdziwiona sąsiadka kotka Mimi, która siedziała na płocie.
– Cześć, Mimi! Czuję, że dzisiaj wydarzy się coś niezwykłego – odpowiedziała Lusia z błyskiem w oczach.
Tak więc Lusia, pełna zapału, wyruszyła na poszukiwania tego nieznanego. Ogród był pełen tajemniczych zakątków, które skrywały różne sekrety. Lusia przeciągnęła się leniwie, a potem weszła w kłujące chaszcze, które rosły na końcu ogrodu. Wtem usłyszała ciche miauczenie.
– Co to było? – zastanowiła się Lusia.
Podążając za dźwiękiem, natrafiła na malutkiego, zakłopotanego kotka o bursztynowym futerku.
– Cześć, jestem Lusia. Kim ty jesteś? – zapytała życzliwie.
– Jestem Felek. Zgubiłem się i nie mogę znaleźć drogi powrotnej do domu – odpowiedział smutno mały kotek.
– Nie martw się, Felek! Pomogę ci – zawołała Lusia z entuzjazmem.
Razem zaczęli poszukiwania Felkowego domu. Po drodze Lusia opowiadała Felkowi o swoim domu, rodzinie i ulubionych zabawach. Felek słuchał z zachwytem, czując się coraz pewniej w towarzystwie nowej przyjaciółki.
Wkrótce natrafili na starszą, mądrą sowę, która nocami patrolowała ogród.
– Dobry wieczór, Lusia – przywitała ich sowa. – Kogoż to przyprowadziłaś ze sobą?
– To jest Felek, pani Sowo. Może pomoże nam pani znaleźć jego dom? – spytała Lusia.
– Oczywiście – odparła sowa, wzbijając się na swoje szerokie skrzydła. – Widzę stąd całe miasto, pozwólcie, że się rozejrzę.
Lusia i Felek z nadzieją spojrzeli na sowę, która po chwili wskazała im kierunek.
– Nad rzeką widzę dom z czerwonym dachem, tam na werandzie widać kogoś, kto wygląda na twojego opiekuna, Felku.
– Dziękuję, pani Sowo! – obydwa koty zawołały jednym głosem i pobiegły we wskazanym kierunku.
Dotarli nad rzekę i rzeczywiście, z werandy machała im starsza kobieta.
– Felciu! Felciu! – wołała z radością.
Felek z wdzięcznością wtulił się w ramiona opiekunki, a Lusia poczuła ciepło w sercu, widząc, jak Felek szczęśliwie wraca do domu.
– Dziękuję, Lusia! – powiedział Felek, zanim zniknął w domu.
Lusia, choć zmęczona, czuła się niesamowicie szczęśliwa. Wiedziała, że ten wieczór zapamięta na całe życie, a może i wróci tu kiedyś, by przeżyć kolejne przygody z Felkiem.
I tak, zmęczona, ale uszczęśliwiona, wróciła do domu. Parsknęła cichutko, powiedziała „dobranoc” kotce Mimi i zasnęła na swojej ciepłej poduszce, marząc już o nowych przygodach.